Rycerz jeszcze przez dłuższą chwilę rozważał w myślach treść listu. W związku ze zbliżającym się pogrzebem starego przyjaciela, te fakty były wręcz uderzające... W końcu zerwał się, ostawiając strawę - najzwyklej w świecie stracił apetyt. Wtem poczuł delikatny dotyk na swym ramieniu, znał tą dłoń - była to Yasmina. Elfka objęła rycerza i zapytała:
- A co to za liścik ukryłeś przede mną?
Reginald wzdrygnął się, wybity z rozmyślań.
- Od Yarpena, moja droga... Jego ostatnia wola.
Kobieta zastrzygła uszami, przypomniawszy sobie najpewniej niedawne wydarzenie na Kalimdorze. Popatrzyła przenikliwie wprost w oczy paladyna, ten jednak uśmiechnął się delikatnie.
- Spokojnie, nie musze zabijac połowy świata, mam odnaleźć jego młodszego braciszka i niejako zaopiekować się nim, tego chciał mój przyjaciel...
Elfka przytaknęła powoli jeszcze przez chwile badając jego twarz, jakoby chcąc się upewnić iż niczego przed nią nie skrywa. Paladyn ucałował ją w policzek.
- To nie potrwa długo, niebawem wrócę...
- Spróbował byś nie - pogroziła palcem w zartobliwym gescie.
- Wiem co tracę - mrugnął, po czym udał się ku szafie, ażeby przygotować się na podróż do Miasta Burz...