Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 Przebudzenie smoka...

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Clansman
Admin
Clansman


Liczba postów : 252
Age : 36
Location : Sosnowiec/Kraków
Registration date : 02/10/2007

Karta Postaci
Imie Postaci: Thargrim Wildhammer
Rasa: Krasnal
Klasa: Palladyn

Przebudzenie smoka... Empty
PisanieTemat: Przebudzenie smoka...   Przebudzenie smoka... Icon_minitimeWto Paź 21, 2008 12:04 pm

To była koszmarna noc. Głosy w mojej głowie ciągle nie ustają, a teraz jeszcze to. Znalazłem się w totalnej ciemności. Powoli zacząłem spadać, jakbym nagle stracił grunt pod nogami. Coraz szybciej i szybciej w absolutnej ciszy. Gdy chciałem krzyczeć żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust. Nagle zobaczyłem mały biały punk, który zbliżał się i rósł z ogromną prędkością. To była czaszka. Zwierzęca, zawistna, martwa. Wiedziałem, że nie ma odwrotu. W końcu wpadłem w jej paszczę. Wtedy moim oczom ukazał się złoty blask. W środku daleko w oddali coś lub ktoś mnie przywoływało.
Wtedy wszystko się zmieniło. Mrok przerodził się w gigantyczną górę. Ja, bezcielesny, pędzę po jego krętych zboczach. Wszystko jest jakby zamglone, niewyraźne, tajemnicze. Po bokach drogi którą przemierzam pojawiają się niewyraźne cienie, kształty. Nie umiem ich rozpoznać jednak odruchowo odwracam wzrok, jest w nich coś niepokojącego. Jestem już blisko szczytu, ogarnia mnie panika. Wiem, że u góry znajduje się istota tak potężna, że nie byłbym nawet w stanie jej ogarnąć moim gnomim umysłem...
Przebudzenie. Trzęsąc się siadam na łóżku. Czy to tylko sen? Nie! Z pewnością to coś więcej. Muszę z kimś o tym porozmawiać. Reginald tak... on mnie zrozumie.
Powrót do góry Go down
https://krag.forumpolish.com
Clansman
Admin
Clansman


Liczba postów : 252
Age : 36
Location : Sosnowiec/Kraków
Registration date : 02/10/2007

Karta Postaci
Imie Postaci: Thargrim Wildhammer
Rasa: Krasnal
Klasa: Palladyn

Przebudzenie smoka... Empty
PisanieTemat: Re: Przebudzenie smoka...   Przebudzenie smoka... Icon_minitimePon Paź 27, 2008 10:42 pm

Rozmowa z Reginaldem nie przebiegła tak jak się spodziewałem. On też miał ten sam sen... sny, cokolwiek. To wszystko staje się coraz dziwniejsze. Spotkanie w karczmie nic nie wniosło. Druidzi mówili coś o ekspercie od snów. Enthor był dosyć przekonywujący, ale czy możemy znowu nadużyć zaufania Tyrande? Bredzę! Ten mątlik w głowie ach! To znowu On... Nieważne, muszę skupić się na tym śnie. Co tam widziałem?
Następnego dnia razem z Reginaldem wybraliśmy się do Moonglade. zgodnie z zapowiedzią w gaju spotkaliśmy Wyższą Druidkę, której pomoc zarekomendowała nam Tyrande. Jej obecność Go zaniepokoiła, starałem się to zdusić w sobie. Ręce zaczęły mi drgać. Reginald prowadził rozmowę, ale ja nie mogłem skupić uwagi. Głosy, szepty rozbrzmiały w mojej głowie. Śmierć. Śmierć wszystkich, których kochałem. Nieuchronna i absolutna śmierć. I jego szept. TO TWOJA WINA. Nie wiem co się wtedy ze mną naprawdę działo. Nie wiem kiedy opuściliśmy Moonglade. Pamiętam tylko głos Reginalda: "Już rozumiem. Wiem gdzie musimy się udać. Wszystko będzie dobrze Namricku. Odpocznij". "Udać?" zapytałem i jednocześnie znowu straciłem przytomność.
Następnego dnia Reginald streścił mi całe spotkanie, ale kiedy pytałem co się ze mną działo mówił tylko, że zemdlałem i musi udać się do miasta. On staje się coraz silniejszy oboje to wiemy... Jego czas nadchodzi.
Powrót do góry Go down
https://krag.forumpolish.com
Regi

Regi


Liczba postów : 296
Age : 34
Location : Orły
Registration date : 03/10/2007

Karta Postaci
Imie Postaci: Reginald Taurusar
Rasa: Człowiek
Klasa: Paladyn

Przebudzenie smoka... Empty
PisanieTemat: Re: Przebudzenie smoka...   Przebudzenie smoka... Icon_minitimeSro Paź 29, 2008 6:11 pm

Sawanna... W tle widniały rozrzucone pojedynczo lub w niewielkich grupkach kolczaste drzewa o parasolowatym pokroju. Nieopodal, przy rzece, pasło się nieduże stadko antylop, podskubujących okazałe trawy. Krajobraz ten mąciły jednak dwie postacie jadące na swych wierzchowcach. Jedna postać wydawała się niższa, szersza w barach - tak, to niewątpliwie skontrastowany z człowiekiem krasnolud. Oboje przybrani w płytowe zbroje, jeden z przywieszonym na plecach młotem bojowym, drugi zaś ze sporych rozmiarów mieczem dwuręcznym. Sądząc po trasie ich kłusu, kierowali się ku leżącej nieopodal oazie. Dojeżdżając zsiedli z wierzchowców i pozwolili zwierzakom zajadać się zieloniutką trawą. Sami zaś uważnie weszli w głąb oazy, rozglądając się po okolicznych wzgórzach, jakoby czegoś wypatrując. Ich uwagę zmącił hałas dobiegający zza jednego z nich - rycerz wyglądnął by sprawdzić co się za nim kryje. Była to istota która od tułowia w dół miała ciało konia, zaś w górę ciało człowieka. Centaur odłożył swoją glawię i zanurzył dłonie w pobliskim jeziorze by przemyć swoją twarz. Krasnal przymrużył oczy, jednakże obaj byli zgodni co do tego, że bez konieczności nie będą zabijać. Szli więc dalej, mając w gotowości swe oręża, centaur jednak, zauważając nowoprzybyłych popatrzył się krzywo, nie podejmując żadnych kroków, prócz odprowadzenia ich wzrokiem i rzecz jasna powzięciem na powrót w dłonie glawii...
Szli tak kilka minut, gdy nagle ich oczom ukazala się grota, której portal zdawał się wyglądać niczym czaszka...
- Tak - oderzkł rycerz - to wejście żeśmy razem z Namrickiem widzieli we śnie...
- Nu... Czyli druidka miała rocje Reginoldzie... Rozglądnimy si?
- Nie po to żeśmy przeszli taki kawał drogi by tylko uzgodnić że miała rację, bądźmy jednak ostrożni, któz wie co może spotkać nas w środku?

Krasnolud uniósł swój młot po czym wszedł pierwszy, za nim zas rycerz. Kroczyli powoli, uważnie przyglądając się ciemnym zakamarkom groty. Gdy dochodzili do sporych rozmiarów przejścia, usłyszeli znajomy głos za swymi plecami...

- Reginoldzie! Tu jestem...
Rycerz, wraz z krasnalem odwrócili się zaskoczeni - wewnątrz groty było małe źródełko, pośrodku tegoż źródełka kilka skał, zaś na jednej z nich stał krasnolud o rudej brodzie, z płytową zbroją. Dopiero po chwili dało się dostrzec zwiewną poświatę wokoł krasnoluda - wyglądał na zjawę.

- Śmierć - zaczął krasnolud powoli - była dopiero poczatkiem kary. Nie godom że była przyjemną, ale to co stało się po niej... Moja dusza została uwięziona, proszę, pomóżcie...
- Zjawo... Czy ty możesz być Yarpenem?
- Reginoldzie... musicie mi pomóc... kaj ja teraz jestem? a kaj powinienem być? Pozwólcie wreszcie udać się godnie w zaświoty... Pomózcie... Wejdźcie w ten korytarz, un was poprowodzi...

Zjawa rozmyla się, ostawiając osłupionych Thargrima i Reginalda z ich przemyśleniami... W końcu ozwał się ten pierwszy.
- Hmm... Reginoldzie, dziwnie ta sprawa wygląda, bardzo dziwnie...
- Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy przyjacielu... Ale nawet jeśli zdecydujemy się mu pomóc, nie możemy zrobić tego teraz, rozsądniej będzie, jeśli powiemy reszcie i udamy sie tutaj większą grupą....
- Rocja, wrocojmy zanim coś złego się nam tu przytrofi...
Powrót do góry Go down
Regi

Regi


Liczba postów : 296
Age : 34
Location : Orły
Registration date : 03/10/2007

Karta Postaci
Imie Postaci: Reginald Taurusar
Rasa: Człowiek
Klasa: Paladyn

Przebudzenie smoka... Empty
PisanieTemat: Re: Przebudzenie smoka...   Przebudzenie smoka... Icon_minitimePią Paź 31, 2008 5:15 pm

Przed oczami paladyna pojawiła się paskudna, ciemna postać, przypominająca członka rasy Nathrezim; jednocześnie czarny kolczyk na prawym uchu rycerza począł migotać i drżeć lekko. Demon uśmiechnął się złośliwie, jednakże na jego twarzy można było odczytać nutkę grymasu.
W końcu ozwał się grubym głosem niesiącym nienaturalne echo:
- Dochodzimy więc moich praw czlowieku... Przez tyle lat z jakiegoś powodu nie potrafiłem Cię złamać, a teraz mam okazję powalić na ziemię Twą dziwkę... Urocze...
Oczy paladyna błysnęły, on sam rzucil demonowi groźne spojrzenie.
- Waro'Thenie... Odejdź w nicość, nie każ mi podejmowac innych środków...
Demon zaśmial się głośno.
- Teraz, kiedy mam Cię owiniętego wokół palca? Cóż możesz zrobić, człowieku? Albo mi się poddasz, albo zniszcze ją, mając z tego istną frajdę...
- A jeśli nie jestem człowiekiem? Jeśli potrafię wykrzesać z siebie tyle sił żeby Cię pogrążyć w otchłani?
- Jeśli byś potrafił, nie miał byś problemu, a Twoja kaldorei nie konała by teraz w męczarniach.
- Doigrasz się! - paladyn próbował w swej wściekłości dosięgnąć go dłonią, ale postać rozmyła się, pozostawiając po sobie echo bezkarnego śmiechu...




Parę dni później, okolice Grim Batol.

- Spójrz Reginoldzie! Te bestie przypominają mniejsze, czerwone smoki, czy to na pewno pod któreś z tych wzgórz się wspinoliście we śnie?
- Owszem, Thargrimie, owszem...
- Mam złe przeczucia...
Krasnolud wydawal się być lekko przestraszony, podobnie towarzysząca im kaldorei - ubrana w tradycyjne szaty, mająca przywieszony na plecach kostur. Jej twarz spowijał cień rzucany przez jej kaptur, tak iż tylko migotające oczęta wydostawały się spod niego. Miała zmrużone lekko oczy, kurczowo trzymała się ramienia rycerza, gdyż tylko przy nim czuła się bezpieczna,a to miejsce... cóż, wiało od niego grozą i zagrożeniem... Tylko jeden Reginald pewnie szedł naprzód. NA jego twarzy malowało się zafrasowanie... Z jakiegoś powodu obawiał się tego co miało nadejść... Lecz wiedział że zrobi absolutnie wszystko by ją ratować, nie wybaczył by sobie, gdyby przez niego... Nie, nie mógł nawet o tym myśleć - zrobi wszystko co należy... Jednakże po cóż oni tam szli? Po cóż et sny... Zdawało się że tylko on tak na prawdę wiedział gdzie i po co idą... Jak pierwsza część snu była dla niego tajemnicą, tak druga już nie, od początku miał świadomość że jego pobratymcy zgotują im te spotkanie...

- Czemu one tak na nas potrzą? Czy nie powinny być nam przyjazne?
- Są nieufne dla wszystkich, gdyż to w tym miejscu, dawno temu, rozegrały się przerażające sceny... Królowa Alextrasza zostala uwięziona przez orków i mimo tego że człowiek, krasnolud i kaldorei przyczynili się do jej uwolnienia, słudzy Alextraszy strzegą tego miejsca absolutnie przed każdym.
Odpowiedział mu delikatny, kobiecy głos.
- Ale z jakiegoś powodu one nas nie atakują...
- Nie roztrząsajmy powodu, chyba to lepiej dla nas? Chodźmy, jest owe wzgórze...

Weszli więc ku wzgórzu, pokrytym zieloną trawą, oraz głazami - zapewne stoczonymi ze szczytów pobliskich gór. Niebawem obaczyli przed sobą ogromną, zamkniętą bramę, a przed nią kobietę o karminowo-czerwonych włosach.
- Śmiertelnicy... Długo kazaliście na siebie czekać... Okażcie serca dzieci Skrzydeł Śmierci... Ale - rzuciła srogie spojrzenie elfce - co ona tu robi?
Oburzona popatrzyła ku Reginaldowi.
- Ona jest ze mną, nie zważaj na jej obecność... Nie po to to spotkanie...
- Prosze ylfico, o to czarne niczym węgiel serca...
Thargrim okazał smoczycy dowód wykonania zleconego im niegdyś zadania.
- Chociaż tyle potrafiliście zrobić... Teraz więc, skoro jesteście - wiedzcie iż łaska i litość naszej Królowej nie mają sobie równych... Dozwoli wam ona zmazać wasze winy jeśli...
Smoczyca przerwała i uniosła wzrok ku górze. Wszyscy usłyszeli szum, wielka połać ziemii zostala ogarnięta cieniem. Obaczyli wszyscy wielkiego, czerwonego Lewiatana wznoszącego się tuż nad nimi.
- Proszę, proszę, proszę... Widać tylko ja nie wstydzę się naszego prawdziwego wyglądu, to takie smutne, że ukrywacie się w takich marnych ciałach...
Spojrzał wpierw na Eleastraszę, by potem przenieść swój wzrok na paladyna.
Yasmina wzdrygnęła się, jakoby rozumiejąc cel aluzji, otworzyła szerzej oczy i cofnęła się o krok.
Ciszę przerwała smoczyca, która ze wściełkością krzyczala do smoka.
- Nie wtrącaj się do tego Kyharstraszu! To nie Twoja sprawa, odejdź i czekaj na swe powinności!
- Nie moja? Hehe... Przecież ja trzymam piecze nad tymi terenami - wszystko co się tutaj dzieje, jest moją sprawą... To co, poznamy się rycerzu?
Reginald przymruzył oczy i spojrzał ku Lewiatanowi, rzucając mu obojętne spojrzenie. Widać jednak było iż owa sytuacja go stresuje, że obawia się tych kilku następnych chwil...
- Po co ta szopka Kyharstraszu? Wiesz kim jestem, po co chcesz mi to utrudnić?
Smok roześmiał się, wielce bawiła go jego nieporadność.
- Nie wiedziałem że aż tak się zbratałeś, biedny jesteś...
- Dosyć! - wykrzyknęła Eleastrasza - udacie się ku Czarnej Górze, zrobicie wszystko co w waszej mocy by dowiedzieć się czego kolwiek o Valestraszu... Jesli zdacie raoprt, karanie was zostanie zaprzestane i już tylko sumienia będzie godzić w wasze serca...
- HA HA HA... Od kiedy to Królowa wysługuje się śmiertelnikami Eleastraszo? A nie, no przciez jest wśród nich nasz człowieczek, Buehehe...
Smok popatrzył wymownie na rycerza. Ten z kolei ukradkiem spojrzał na Yasminę, która osunęła się na pobliskiej skale, nadal będąc w głębokim szoku... Szeptała do siebie:
- Okłamywał mnie... Od samego początku łgał... Jak on mógł mi to zrobić... Jak on mógł...?
- Wszystko dobrze ylfico? Zasłabłaś?
Rozdrażniony Reginald powrócił swym wzrokiem na Kyharstrasza, zdjął swój kolczyk i uniósł ku górze.
- Kończmy tą farsę...
Smocze oczy błysnęły a kolczyk wyrwał się z rąk człowieka i lewitował tuż przed smokiem, który wystawił pod niego swą dłoń, kolczyk z nieprawdopodobną prędkością począł się obracać by po chwili spowiła go zielona poświata. Nagle tworzywo pękło a ich oczom ukazał się demon, mający przerażoną teraz minę.
Rycerz uśmiechnął się lekko, elfka odczuła jakby powracaly jej siły.
- I przepadłeś, Waro'Thenie...
Demon wzniósł się i leciał ku niebu, Kyharstrasz zaś patrzył na niego z wielkim spokojem.
- Ile jeszcze dać Ci czasu kmiocie?
Eleastrasza zerknęła w górę.
- Nie popisuj się błaźnie, bo rzeczywiście Ci ucieknie...
- Dobre sobie - smok zatrzepotał skrzydłami raz i drugi, by już po chwili wznieść się ku górze, lecąc śladem ciemnej poświaty migoczącej już w oddali.
Reginald tylko przez chwilę obserwował lewiatana - miał świadomość, że jego ukochana jest bezpieczna, ale za jaką cenę? Podszedł ku krasnalowi oraz Yasminie, ze smutkiem w oczach patrząc na jej przearżoną ciągle twarz. Thargrim spojrzał pytająco.
- Reginoldzie...
- Prosze Cię, nie teraz... nie czas na wyjaśnienia...
Thargrim kiwnął głową i uszedł kilka kroków, ostawiając ich, stojących na przeciw siebie.
- Bądź przeklęty... Nigdy Ci tego nie wybaczę...
- Nie mów tak... Błagam, nie rań mnie...
Elfka wystawiła dłon ku jego piersi, by zaraz przy niej pojawiła się świecąca na niebiesko kula. Owe zjawisko szybko zanikło. Rycerz popatrzył w jej oczy, ona jednak bezlitośnie unikała jego wzroku, dając mu jasno do zrozumienia że nie chce go widzieć.
- ylfico... - ozwał się wreszcie Thargrim - on to zrobił dla Ciebie, on cie kocha...
- Nie Thargrimie, ona ma rację... Okłamałem ją... To moja wina, sam wszystko zaprzepaściłem... Żegnaj Ukochana... Mam nadzieję iż kiedyś zdołasz mi wybaczyć.
Rycerz odwrócił się na pięcie i szedł powoli, błagając los by usłyszał jej głos... by kazała mu zarócić... Nikt jednak nie miał zamiaru się odezwać...
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Przebudzenie smoka... Empty
PisanieTemat: Re: Przebudzenie smoka...   Przebudzenie smoka... Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Przebudzenie smoka...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-
Skocz do: